Wasze spore zainteresowanie wzbudził mój poprzedni post dotyczący sukienki na galę Oskarów dla Melissy McCarthy. Jasno różową kreację zaprojektowała Marina Rinaldi i choć można próbować bronić pomysłu, muszę Wam przyznać, że nie był to najlepszy możliwy projekt.
Do stworzenia tego posta zainspirował mnie jednak przede wszystkim komentarz Isabelli. Trudno nie zgodzić się z tym, że dla XXL-ki trudniej jest stworzyć kreację. Ja jednak myślę, że kobiety w większych rozmiarach również mogą wyglądać dobrze. Nie ma nic gorszego niż z rezygnacji kupić brzydką sukienkę. Choć odpowiedni fason i wzór jest w tym przypadku kluczowy, zawsze da się coś zrobić.
Melissa pojawiła się na gali Oskarów również w 2013 roku - tym razem skromniejszej, ale moim zdaniem dużo lepszej kreacji autorstwa Davida Maistera (szara sukienka po lewej).
Na czym polega różnica między sukienkami? Kolor jasno różowy rzadko wygląda dobrze - zlewa się z kolorem skóry, przywodzi również na myśl fałdki, które przy dużych rozmiarach raczej staramy się ukryć. Melissa miała zakryte ramiona, a jednak z daleka wydaje się, że materiał to skóra - optycznie w barkach przybyło jej kilka centymetrów. Ta sama kreacja w innym kolorze wyglądałaby znacznie lepiej (np. fuksja, granat, kobalt). Szeroki dół równoważą tu poszerzane ramiona - pod względem konstrukcji sukienka nie jest zatem aż taka zła...
Szarość jaką wybrała aktorka w 2013 roku to lepszy kolor. Projektant postawił również na nowocześniejszy fason. Geometryczne cięcie dekoltu dodaje dynamiki sukience, a drapowania w odpowiednich miejscach optycznie równoważą i "budują" sylwetkę. Sukienka znajduje się także bliżej ciała i dzięki temu nie dodaje centymetrów tam gdzie ich nie ma. Bardzo podoba mi się ten wybór.
Ponieważ nie lubię narzucać jednoznacznej oceny, ciekawa jestem Waszych opinii. Czy można było coś jeszcze zmienić, poprawić? Która kreacja Wam podoba się bardziej?